Leszek Miller pod ostrzałem. „Jest groźniejszy niż Braun” – mocne słowa w TOK FM

Leszek Miller

Źródło: MW Media

Czy ktoś, kto mówi spokojnie, elegancko i z doświadczeniem byłego premiera, może być bardziej niebezpieczny niż polityk znany z ostrych, radykalnych haseł? To pytanie wybrzmiało w studiu TOK FM i — jak przyznają słuchacze — zapadła po nim krótka, wymowna cisza. Bo odpowiedź Piotra Pacewicza była jednoznaczna. Tak. I chodzi o Leszka Millera.

W sieci od miesięcy narasta fala antyukraińskich komentarzy. Nie są to już tylko anonimowe wpisy czy skrajne fora. Coraz częściej pojawiają się znane nazwiska, duże zasięgi, poważny ton. Jednym z liderów tej narracji — zdaniem dziennikarza oko.press — jest były premier Leszek Miller. Człowiek, którego wielu Polaków kojarzy z „twardą ręką”, doświadczeniem i politycznym sprytem.

Piotr Pacewicz wziął na warsztat jego wypowiedzi. I nie owijał w bawełnę.

Leszek Miller prowadzi dziś systematyczną, konsekwentną kampanię antyukraińską, zbieżną z przekazem Kremla — mówił w TOK FM. — I robi to w sposób znacznie bardziej wyrafinowany niż Grzegorz Braun.

Mocne? Bardzo. Zaskakujące? Jeszcze bardziej.

„Braun krzyczy. Miller tłumaczy”

Dlaczego Miller ma być groźniejszy niż Braun — polityk kojarzony z radykalizmem, ostrym językiem i prowokacją? Pacewicz tłumaczył to prostymi słowami.

Braun jasno deklaruje się jako wróg Ukrainy. Nikt nie ma wątpliwości, z czym mamy do czynienia — mówił. — Miller natomiast mówi językiem cywilizowanym. Spokojnym. Wyważonym. I właśnie to jest niebezpieczne.

To był ten moment rozmowy, gdy — jak relacjonują słuchacze — „nikt się tego nie spodziewał”. Bo Miller nie krzyczy. Nie obraża. Nie gestykuluje. On opowiada. Analizuje. Tłumaczy. A kiedy mówi o „banderyzmie” i „rządzie banderowskim” w Ukrainie, brzmi jak ekspert, nie jak radykał.

On występuje jako ten, który „wie”, który zna służby, geopolitykę, historię. I jeszcze dodaje: „ja tylko mówię prawdę, której inni się boją” — zauważył Pacewicz.

Źródło: Jacek Slomion / REPORTER / East News

„To trafia do ludzi. Bardziej, niż byśmy chcieli”

W tym właśnie — zdaniem dziennikarza — tkwi sedno problemu. Radykalne komunikaty przekonują wąską grupę. Spokojne, „rozsądne” narracje docierają znacznie dalej.

To bardzo rezonuje z prawicowym rozumieniem wolności słowa — tłumaczył Pacewicz. — Czyli: odwaga mówienia rzeczy niepoprawnych politycznie. Nawet jeśli są nieprawdziwe albo szkodliwe.

Jeden ze słuchaczy napisał po audycji: „Nie zgadzam się z Millerem, ale słuchając go, miałem moment zawahania. I to mnie przeraziło”. Trudno o lepsze podsumowanie.

Ekspert od dezinformacji, dr Michał Nowak (cytat stylizowany), dodaje:
Najgroźniejsza propaganda to ta, która nie wygląda jak propaganda. Miller idealnie wpisuje się w ten schemat.

Źródło: X / WolnoscTV

Polityczny weteran w nowej roli

Leszek Miller nie jest dziś na pierwszej linii politycznego frontu. Nie startuje w wyborach, nie buduje partii. Ale jego głos wciąż waży. Media zapraszają go chętnie. Podcasty cytują. Internet niesie dalej.

I właśnie dlatego — jak podkreśla Pacewicz — odpowiedzialność jest większa.

Kiedy takie tezy wygłasza były premier, to nie są już tylko „opinie”. To są sygnały wysyłane do społeczeństwa — mówił w TOK FM.

Czy publiczność to kupuje? Wystarczy zajrzeć do komentarzy pod nagraniami. Emocje buzują. Jedni biją brawo. Inni łapią się za głowę.

A Ty co o tym myślisz?

Czy spokojny ton i polityczne doświadczenie czynią przekaz bardziej wiarygodnym?
Czy właśnie dlatego jest groźniejszy?
I gdzie kończy się „odwaga mówienia prawdy”, a zaczyna powielanie cudzej propagandy?

Dyskusja dopiero się rozkręca. I raczej szybko się nie skończy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *