Donald Tusk: „Nie ja tracę na działaniach prezydenta Nawrockiego, tylko Polska”

Donald Tusk

Źródło: PAP / Radek Pietruszka

To był wywiad, który poruszył polityczną scenę do żywego. Donald Tusk, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, nie tylko skomentował wynik wyborów prezydenckich, ale też ostro uderzył w Pałac Prezydencki. – Zależy mi na dobrej współpracy z prezydentem jako urzędem. Ale prezydent Nawrocki celowo i świadomie dewastuje nawet tę przestrzeń. Nie ja na tym tracę, ale państwo – stwierdził premier.

Brzmi jak polityczny manifest, ale w głosie Tuska było coś więcej niż tylko złość. To było rozczarowanie. Jak mówią jego współpracownicy, premier jeszcze kilka miesięcy temu liczył, że z nowym prezydentem uda się choć na chwilę przerwać wojnę podjazdową między rządem a Pałacem. Dziś nie ma już złudzeń.

„Żduny” w administracji i zawetowane ustawy

Tusk nie owijał w bawełnę. – To nie moja wina, że nie możemy przyjąć ustaw, bo prezydent je zawetuje – mówił. I poszedł dalej: – Wiele instytucji państwowych jest przeżartych „żdunami”. Ukraińcy tak nazywają ludzi, którzy czekają na Rosjan. My też mamy swoich – ludzi, którzy czekają, aż PiS wróci do władzy.

To jedno z tych zdań, po których robi się cicho nawet wśród politycznych przeciwników. Bo choć Tusk mówi o „żdunach” metaforycznie, nie da się ukryć, że jego diagnoza jest ostrym komentarzem do tego, jak wygląda dziś aparat państwowy – sparaliżowany, zdezorientowany i często lojalny wobec starego porządku.

Kto naprawdę przegrał wybory?

Wbrew pozorom, premier nie skupił się na ataku na Rafała Trzaskowskiego. – To nie Rafał Trzaskowski jest największym przegranym wyborów prezydenckich, tylko Jarosław Kaczyński – mówił Tusk. Jak dodał, Karol Nawrocki ma „czystą kartę” i czas, by budować swoją pozycję. – Nie chodzi tylko o wiek, choć biologia ma znaczenie. Chodzi o polityczny kalendarz – stwierdził.

W kuluarach mówi się, że to subtelny sygnał – Tusk zdaje sobie sprawę, że przyszłość prawicy może należeć do Nawrockiego, a nie do Kaczyńskiego. Ale nie zamierza mu tego ułatwiać.

Prezydent Nawrocki nie jest zainteresowany żadnymi relacjami ze mną. Ostatnie tygodnie potwierdzają to dobitnie. On nie chce współpracować. Nie ja na tym tracę, ale Polska – powiedział premier.

Źródło: PAP / Radek Pietruszka

O koalicjantach z uśmiechem i cierpliwością

Premier odniósł się też do napięć w obozie rządzącym. – Współpraca z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem opiera się na zaufaniu. Nigdy się nie oszukiwaliśmy. – chwalił lidera PSL.

O Lewicy mówił z szacunkiem, ale i dystansem. – To partner trudny, wymagający, czasem z pomysłami, które mrożą krew w żyłach, ale odpowiedzialny i przewidywalny.

Najwięcej emocji wzbudziła jednak jego wypowiedź o Polsce 2050. – To środowisko po przejściach. Szukają swojej tożsamości. Wiem, że współpraca z nimi wymaga sporo serdecznej cierpliwości – dodał z ironicznym uśmiechem.

Jak komentuje jeden z politologów, „to typowe dla Tuska – lekkie przytyki wplatane w dyplomatyczne komplementy”.

„W 2027 roku wygramy”

Na koniec Tusk przeszedł do ofensywy. – W 2027 roku wygramy wybory. Wiem, jak to zrobić, i na pewno to zrobię. – powiedział pewnym tonem.

Nie zabrakło też szpili w kierunku opozycji. – Jeśli ludzie wybiorą czterogłową konstelację Braun–Mentzen–Kaczyński–Nawrocki, to będzie to wybór mówiący wiele nie tylko o wyborcach, ale też o nas, politykach tej koalicji.

Źródło: X / @donaldtusk

Komentarze i emocje

W sieci zawrzało. Jedni chwalą premiera za szczerość, inni zarzucają mu brak pokory. Na platformach społecznościowych dominują jednak komentarze w stylu: „Wreszcie ktoś powiedział to głośno” i „Ktoś musi postawić granicę”.

To był moment, w którym Tusk zrzucił polityczną maskę i pokazał emocje. A wyborcy to lubią – widzą człowieka, nie tylko stratega – mówi mi jedna z komentatorek sceny politycznej.

Czy to początek nowej wojny między premierem a prezydentem? Wszystko na to wskazuje. Jedno jest pewne – polityczny front znów płonie, a w tym ogniu niektórzy mogą się poważnie sparzyć.

Źródło: Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

A Ty co o tym myślisz? Czy Donald Tusk ma rację, że to nie on traci, ale Polska?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *