Źródło: Shutterstock
W ukraińskiej polityce znów wrze. Afera, która jeszcze kilka tygodni temu wydawała się „tylko kolejną sprawą korupcyjną”, dziś zaczyna wyglądać jak polityczna bomba o opóźnionym zapłonie. I to taka, która może uderzyć nie tam, gdzie wszyscy się spodziewali.
Czy człowiek Zełenskiego ruszy na SAPO?
Według ustaleń „Ukraińskiej Prawdy”, Ołeksandr Kłymenko — szef Specjalistycznej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAPO) — może usłyszeć zarzuty. Tak, ten sam Kłymenko, który od miesięcy publicznie podkreśla, że walka z korupcją musi być „poza polityką”. Media twierdzą jednak, że polityka właśnie zapukała do jego drzwi.
Nieoficjalnie mówi się, że Andrij Jermak, najbliższy współpracownik Zełenskiego, miał wydać dyspozycję przygotowania zarzutów przeciwko Kłymence.
„Ali Baba organizuje spotkania i przydziela zadania służbom, żeby ścigały detektywów NABU i prokuratorów SAPO. To nie jest normalne” — miał stwierdzić sam Kłymenko w rozmowie z dziennikarzami.
Od razu wybuchła burza. Bo jeśli szef kancelarii prezydenta próbuje dobrać się do szefa prokuratury antykorupcyjnej, to coś tu wyjątkowo nie gra.
Dlaczego Zełenski nie rusza Jermaka?
Tu robi się jeszcze ciekawiej. „Ukraińska Prawda” dotarła do informacji, z których wynika, że część doradców Zełenskiego miała mu radzić… pozbycie się Jermaka. Reakcja prezydenta? Dokładnie odwrotna.
Nie tylko nie rozstał się z kontrowersyjnym urzędnikiem, ale wręcz powierzył mu funkcję szefa ukraińskiej delegacji w negocjacjach z USA w sprawie planu pokojowego. Decyzja, która — delikatnie mówiąc — zaskoczyła obserwatorów.
„To wygląda jak tarcza ochronna” — komentuje dla nas kijowski analityk polityczny, Wołodymyr Szewczenko.
„Jeśli Jermak prowadzi kluczowe negocjacje, praktycznie nie można go ruszyć. Ani NABU, ani SAPO. Idealny timing”.
W mediach zawrzało. Komentatorzy pytają: czy to naprawdę przypadek? A może Jermak od dawna wiedział, że afera „Midas” może dotknąć także jego ludzi?
Afera, która wstrząsnęła sektor energetyczny
Cała historia zaczęła się od gigantycznego śledztwa dotyczącego Energoatomu. NABU i SAPO odkryły, że urzędnicy i biznesmeni mieli pobierać prowizje od kontrahentów — od 10 do 15 procent wartości kontraktów. Niby klasyczna „prowizja”, ale w skali państwowej robi się z tego ponad 100 milionów dolarów.
To była jedna z tych akcji, o których mówiło się na ulicach i w mediach:
„W końcu ktoś ich ruszył!” — piali z radości mieszkańcy Kijowa.
„Jak zwykle, układ układem, ale pieniądze muszą się zgadzać” — ironizowali inni.
Operacja „Midas” miała być dowodem, że ukraińskie instytucje antykorupcyjne działają. I faktycznie działały — aż do momentu, gdy polityka zaczęła przyglądać się im zbyt uważnie.

Żródło: argument.ua
Polityczne przepychanki i presja Brukseli
Latem ukraiński parlament próbował podporządkować organy antykorupcyjne Prokuratorowi Generalnemu. Czyli, mówiąc wprost, władzy wykonawczej. To był moment, gdy nawet spokojni obserwatorzy złapali się za głowę.
Bruksela zareagowała błyskawicznie: „Nie będzie niezależności? Nie będzie pieniędzy”. Dopiero groźba utraty środków sprawiła, że Kijów wycofał się z pomysłu.
A teraz — jak twierdzą ukraińskie media — Jermak miałby próbować „naprawić sprawę” po swojemu. Tyle że jego sposób może jeszcze bardziej rozchwiać system.

Źródło: Ispiononline.it
Czy to początek większej wojny?
W kuluarach mówi się, że to dopiero początek i że afera może objąć kolejne nazwiska. „Nie zdziwię się, jeśli zobaczymy ciąg dalszy w najbliższych tygodniach” — przyznaje jedna z osób związanych ze śledczymi, prosząca o anonimowość.
Atmosfera w Kijowie jest napięta. Jedni mówią o politycznej zemście. Inni o próbie uciszenia niewygodnych prokuratorów. Jeszcze inni przekonują, że to tylko „wewnętrzne porządki”.
Prawda? Pewnie leży gdzieś pośrodku. A może dopiero wyjdzie na jaw.
A Ty co o tym myślisz?
Czy Ukraina naprawdę walczy z korupcją, czy tylko udaje przed Zachodem? Czy Zełenski ufa Jermakowi, czy po prostu nie ma wyjścia? A może to zwykły chaos, który prędzej czy później musi wybuchnąć?
Dyskusja trwa — i na pewno szybko się nie skończy.

Cześć! Nazywam się Robert Żyła i jestem dziennikarzem w RelNews. Na co dzień zajmuję się tworzeniem treści, które pomagają czytelnikom lepiej zrozumieć otaczający nas świat — od aktualnych wydarzeń społecznych po inspirujące historie ludzi z pasją .
W pracy stawiam na rzetelność, klarowność i nowoczesne podejście do informacji. Lubię łączyć klasyczny styl dziennikarski z nowymi formami przekazu — czy to w reportażu, wywiadzie czy analizie.
Najbardziej cenię sobie moment, gdy dobrze zadane pytanie prowadzi do szczerej, poruszającej odpowiedzi. Poza redakcją interesuję się fotografią, mediami cyfrowymi i podróżami — bo wierzę, że każdy nowy kadr i każda rozmowa uczą mnie czegoś o świecie i o sobie..
