Hollywood na rozdrożu. Czy algorytmy zabiorą nam kino, jakie znamy?

Hollywood AI

Źródło: MarketWatch photo illustration/iStockphoto

Sztuczna inteligencja miała tylko pomagać. Jednak dziś coraz częściej mówi się, że może przejąć kontrolę. Hollywood jest podzielone, twórcy biją na alarm, a studia liczą oszczędności. Tymczasem reżyser „Avatara” nie ma wątpliwości i mówi wprost: to nie jest kierunek, w którym kino powinno iść.

Jeszcze niedawno AI w filmie wydawała się futurystyczną ciekawostką. Dziś jednak stała się codziennym tematem rozmów w branży. I choć jedni widzą w niej ogromną szansę, inni – równie ogromne zagrożenie. Co więcej, spór nie dotyczy już teorii, lecz realnych decyzji produkcyjnych.

Z jednej strony Hollywood walczy z kryzysem. Z drugiej – właśnie w tym kryzysie AI pojawia się jako potencjalny ratunek. Według analiz branżowych liczba filmów i seriali produkowanych w USA spadła od 2022 roku nawet o 40 proc. Dlatego studia szukają skrótów. I właśnie tutaj algorytmy wchodzą do gry.

Szybciej, taniej… ale czy lepiej?

Nie jest tajemnicą, że Netflix pozwala już na wykorzystanie ujęć generowanych przez sztuczną inteligencję. Co ważne, firma argumentuje to nie kreatywnością, lecz czasem i kosztami. Według wewnętrznych szacunków produkcja ma przyspieszyć nawet kilkukrotnie. Brzmi imponująco. Jednak nie wszyscy biją brawo.

Bo choć technologia robi wrażenie, to jednocześnie rodzi kolejne pytania. Skoro algorytm potrafi stworzyć storyboard, animację czy nawet głos postaci, to co dalej? Czy grafik, dźwiękowiec i aktor nadal będą potrzebni? Wielu twórców mówi wprost: to moment, w którym zapala się czerwona lampka.

— „To fascynujące, ale też niepokojące” — mówi Paweł, operator filmowy z Warszawy. — „Bo jeśli AI zrobi coś szybciej ode mnie, to producent zapyta: po co mam czekać?”.

Źródło: X / @EyeingAI

AI coraz bliżej serca filmu

Co więcej, sztuczna inteligencja nie kończy swojej ekspansji na etapie preprodukcji. Coraz częściej ingeruje w samą strukturę filmu. Modyfikacja głosu, cyfrowe odmładzanie aktorów, a nawet „przywracanie” postaci, których aktorzy już nie żyją, staje się faktem. I choć publiczność bywa zachwycona efektem wizualnym, to emocjonalna reakcja często jest… chłodna.

Dlatego właśnie głos sprzeciwu nabiera mocy. I właśnie w takim momencie wypowiada się James Cameron – twórca, który sam od dekad przesuwa technologiczne granice kina.

„To mnie przeraża” – Cameron mówi bez ogródek

W najnowszym wywiadzie dla CBS reżyser nie owija w bawełnę. Generatywna AI, która tworzy postacie od zera na podstawie tekstowego polecenia? Jego zdaniem to coś głęboko niepokojącego. I co istotne, Cameron nie mówi tego jako przeciwnik technologii.

Wręcz przeciwnie. Jest doradcą firmy Stability AI. Jednak – jak sam podkreśla – różnica między wsparciem a zastępowaniem człowieka jest kluczowa. Performance capture, czyli technologia wykorzystywana w „Avatarze”, polega na rejestrowaniu prawdziwych emocji aktora. Relacji. Chemii. Tego, czego algorytm zwyczajnie nie przeżywa.

Nie chodzi o efekt, ale o proces — podkreśla. — Algorytm nie współpracuje. On imituje.

Entuzjazm kontra intuicja widza

Oczywiście, nie brakuje też zwolenników AI. Producent Jerry Bruckheimer wskazuje, że sztuczna inteligencja znacząco przyspiesza pracę nad efektami specjalnymi. I owszem – w wielu momentach okazuje się niezastąpiona. Jednak nawet on przyznaje, że bez dobrego scenariusza i żywego aktora nic nie zadziała.

Zresztą widzowie szybko to wyczuwają. — „Na pokazie testowym wszyscy byli pod wrażeniem obrazu, ale nikt nie klaskał” — wspomina fan kina science fiction. — „Było ładnie, ale pusto”.

Źródło: Getty

Gdzie postawić granicę?

I właśnie tutaj dochodzimy do sedna. Bo AI nie zniknie. Skoro już jest w Hollywood, pozostanie tam na długo. Pytanie jednak brzmi: czy będzie tylko narzędziem, czy stanie się twórcą?

James Cameron twierdzi jasno: technologia ma pomagać opowiadać historie, a nie je pisać. I choć przyszłość kina wciąż się kształtuje, jedno wydaje się pewne – widzowie nadal chcą emocji. Prawdziwych. Ludzkich.

A Ty? Wolałbyś film stworzony przez algorytm czy historię, za którą stoi człowiek?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *