Źródło: PAP/Jarek Praszkiewic
Gdy padły te słowa, sala aż zamarła. Chwila ciszy, kilka ukradkowych spojrzeń i błysk fleszy. Nikt się tego nie spodziewał — a przynajmniej nikt nie spodziewał się, że zostanie to powiedziane tak otwarcie. Marek Papszun po raz pierwszy bez ogródek przyznał: Legia Warszawa naprawdę się nim interesuje. I co więcej — on sam nie mówi „nie”.
Jedno zdanie wystarczyło, by rozpętać medialną burzę. Internet zapłonął. Kibice ruszyli do komentowania, eksperci zaczęli analizować każde słowo, a pytanie „czy to już pożegnanie?” zaczęło krążyć nad Częstochową jak ciemna chmura.
Źródło: X / @Oskar_M04
„To nie był impuls”. Papszun zabrał głos jeszcze raz
Po konferencji prasowej przed meczem z Rapid Wiedeń szkoleniowiec postanowił jeszcze raz odnieść się do sprawy — już w spokojniejszym tonie, w rozmowie z Igorem Marczakiem na antenie Polsat Sport.
— Wiedziałem, że to padnie. Wiedziałem, że jeśli dziś wyjdę na konferencję, znów będą pytania. I właśnie dlatego chciałem powiedzieć wszystko jasno — tłumaczył Papszun. Bez uciekania wzrokiem, bez nerwowego śmiechu. Konkret.
Podkreślił, że to nie była emocjonalna reakcja ani gra pod publiczkę. — Jeśli pojawią się nowe informacje, przekażemy je oficjalnie. Albo klub, albo ja — dodał.
I właśnie to „albo ja” zabrzmiało dla wielu najmocniej.
Szatnia wiedziała pierwsza. Bez tajemnic
Najwięcej emocji wzbudziło jednak co innego. Bo jedno to media, a drugie — drużyna. Jak na takie słowa zareagowali piłkarze Raków Częstochowa?
— Zespół usłyszał o wszystkim wcześniej — uciął temat trener. — Mam ogromny szacunek do zawodników i sztabu. Takie rzeczy najpierw mówi się w szatni, a dopiero potem przed kamerami.
To moment, w którym napięcie trochę opadło. Bo w kuluarach słychać było obawy: czy to nie rozbije zespołu przed ważnym meczem? Czy piłkarze nie poczują się porzuceni? Według Papszuna — nie było takiego zagrożenia.
— To, co powiedziałem, wyczerpuje temat. Dziś liczy się mecz. Chcę go wygrać — z drużyną, którą prowadzę.
Krótko, ale dosadnie.

Źródło: Grzegorz Misiak / pressfocus
Kibice podzieleni. „Niech mówi prawdę” vs „To był błąd”
Pod stadionem opinie były skrajne. — Lepiej tak, niż udawać, że nic się nie dzieje — mówił nam jeden z kibiców Rakowa. — Facet zawsze był szczery. Nawet jeśli to boli.
Inni nie kryli rozczarowania. — Przed takim meczem? To nie był moment — stwierdził inny fan, kręcąc głową. — Teraz każdy myśli o Legii, a nie o Rapidu.
Z kolei były piłkarz i dziś ekspert jednej ze stacji sportowych rzucił wprost: — Papszun pierwszy raz pozwolił sobie na taką otwartość. To odważne, ale ryzykowne. W Polsce takie rzeczy zawsze żyją własnym życiem.
I rzeczywiście — żyją.
Medialny szum? Papszun próbuje się odciąć
Sam zainteresowany sprawia jednak wrażenie, jakby cały ten hałas go nie dotyczył. — Rzadko zaglądam do mediów. Nie chcę tym żyć. Nikogo nie próbowałem „ukłuć”. Chciałem tylko spokoju — tłumaczył.
Czy to się uda? Trudno powiedzieć. Zwłaszcza że rozmowy przeciągają się, a każdy dzień przynosi kolejne spekulacje. Jedno jest pewne: po tych słowach nic już nie będzie takie samo.
A Ty? Jak Ty to widzisz? Szczerość w złym momencie czy potrzebne postawienie sprawy jasno?

Cześć! Nazywam się Robert Żyła i jestem dziennikarzem w RelNews. Na co dzień zajmuję się tworzeniem treści, które pomagają czytelnikom lepiej zrozumieć otaczający nas świat — od aktualnych wydarzeń społecznych po inspirujące historie ludzi z pasją .
W pracy stawiam na rzetelność, klarowność i nowoczesne podejście do informacji. Lubię łączyć klasyczny styl dziennikarski z nowymi formami przekazu — czy to w reportażu, wywiadzie czy analizie.
Najbardziej cenię sobie moment, gdy dobrze zadane pytanie prowadzi do szczerej, poruszającej odpowiedzi. Poza redakcją interesuję się fotografią, mediami cyfrowymi i podróżami — bo wierzę, że każdy nowy kadr i każda rozmowa uczą mnie czegoś o świecie i o sobie..
