To było wystąpienie, po którym w Sejmie zrobiło się tak cicho, że można było usłyszeć szelest notatek. Donald Tusk wszedł na mównicę po nadzwyczajnym posiedzeniu rządowego Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i od razu przeszedł do konkretów.
— Powiem to, co po ustaleniach mogę powiedzieć. Intensywna praca służb pozwoliła ustalić osoby odpowiedzialne za akty dywersji — zaczął premier. I nagle cała układanka z ostatnich dni wskoczyła na swoje miejsce.
“To nie był przypadek. To była dywersja”
Od kilku dni opinia publiczna żyła zagadkowym incydentem na torach w okolicy Miki. Najpierw uszkodzona infrastruktura, potem alarmujące komunikaty służb. Niby nic nowego, bo kolej przeżywa różne problemy, ale tym razem… coś śmierdziało. I to poważnie.
Tusk nie owijał w bawełnę:
— Mamy pewność, nie przypuszczenie, że oba zdarzenia miały charakter intencjonalny. Ich celem było doprowadzenie do katastrofy kolejowej. To byli dwaj obywatele Ukrainy współpracujący od dawna z rosyjskimi służbami.
Sala zareagowała szmerem. Ktoś westchnął. Ktoś inny spytał półgłosem: „Naprawdę aż tak?”. Niestety — wygląda na to, że tak.
źródło: Janusz Jaskółka/Youtube – skrót z występu Donald Tuska w sejmie.
Dwóch agentów, dwie drogi do Polski, jeden cel
Ustalono już ich tożsamości. Jeden z nich — jak ujawnił premier — został w maju skazany we Lwowie za akty dywersji na terenie Ukrainy. Po wszystkim wyjechał na Białoruś. Drugi to mieszkaniec Donbasu, który również przedostał się do Polski z terytorium białoruskim. Obydwaj przekroczyli polską granicę jesienią. W tym samym czasie, gdy zaczęły się pierwsze sygnały o możliwych przygotowaniach do sabotażu.
— Osoby te po dokonaniu aktu dywersji opuściły Polskę przez Terespol. Służby dysponują ich wizerunkami i pełnymi danymi — poinformował premier.
— Wygląda na to, że uciekli dosłownie kilka godzin po detonacji — mówi nam jeden z funkcjonariuszy pracujących przy sprawie. — To było błyskawiczne działanie, jakby mieli zaplanowaną drogę ewakuacji.
Pierwsza próba: stalowa obejma i telefon ukryty w torach
Według premiera pierwsza akcja była przykładem zimnej, precyzyjnej roboty. Sabotażyści zamontowali na torach stalową obejmę — element, który przy dużej prędkości może doprowadzić do tragedii. Całość miała zostać udokumentowana za pomocą telefonu ukrytego przy torowisku, podłączonego do powerbanku.
— Wygląda jak gotowy materiał propagandowy. Nagrane, podłożone, gotowe do wysłania dalej — mówi były oficer ABW, z którym rozmawiamy.
— To, że pierwsza próba się nie powiodła, to naprawdę szczęście.
Drugi atak: ładunek C4 i 300 metrów kabla
Drugi zamach był już o wiele poważniejszy. 15 listopada wieczorem pod torami eksplodował wojskowy materiał wybuchowy C4. Ładunek został zdetonowany zdalnie, przy użyciu długiego, 300-metrowego kabla.
Wyobraźcie to sobie: ktoś siedzi kilkaset metrów dalej, trzyma w ręku urządzenie inicjujące i czeka na odpowiedni moment.
— To cud, że ten skład nie wypadł z torów — mówi jeden z kolejarzy, który przyjechał na miejsce. — Jak zobaczyłem uszkodzenie, poczułem ulgę, ale też… złość. Bo to już nie były żarty.
Premier potwierdził, że zabezpieczono dodatkowy materiał wybuchowy, który z jakiegoś powodu nie eksplodował. Gdyby wybuchł — dziś prawdopodobnie mówilibyśmy o ofiarach.

Fot. Dyspozytura Trajci
“Przekroczono pewną granicę”
Tusk nie ukrywał powagi sytuacji.
— To być może najpoważniejsza sytuacja z punktu widzenia państwa polskiego od początku pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Przekroczono pewną granicę.
W kuluarach sejmowych atmosfera była ciężka. Posłowie różnych ugrupowań przyznawali, że skala i bezczelność ataku robią wrażenie.
— Rosja testuje naszą czujność. I widać, że się nie cofnie — komentował jeden z parlamentarzystów.
Co teraz?
Służby pracują dalej, a premier podkreśla, że Polska pozostaje w stałym kontakcie z państwami sojuszniczymi. Trwa ściganie sprawców i poszukiwanie ich współpracowników.
Prokuratura prowadzi śledztwo dotyczące dywersji o charakterze terrorystycznym na rzecz obcego wywiadu.
Tymczasem Polacy pytają: „Jak to możliwe, że doszło do czegoś takiego?”. Kolejarze mówią o strachu, samorządowcy o konieczności inwestycji w zabezpieczenia, a pasażerowie… cóż, pasażerowie mają jedno marzenie — żeby kolej znów była bezpieczna.

źródło: GOV.pl
Na koniec pytanie
Kolejny raz widzimy, że wojna hybrydowa nie toczy się tylko gdzieś „tam”, daleko.
Dziś dotknęła nas na własnych torach.
A Ty co o tym myślisz? Czy Polska jest gotowa na kolejne takie próby?
📰 Cześć! Jestem Natalia – dziennikarka RelNews.
Od zawsze interesuję się polityką, mediami i tym, jak decyzje podejmowane na szczytach władzy wpływają na nasze codzienne życie. ✍️
Uwielbiam analizować, zadawać trudne pytania i patrzeć tam, gdzie inni wolą nie zaglądać. 🔍 Moim celem jest pokazywanie prawdy – nawet wtedy, gdy nie wszystkim się to podoba.
Na RelNews piszę głównie o polityce, społeczeństwie i wydarzeniach, które kształtują naszą rzeczywistość. 💬 Fascynuje mnie także to, jak media wpływają na nasze emocje i sposób myślenia. 🌍
Poza pracą uwielbiam podróżować ✈️, fotografować miejskie życie 📸 i odkrywać nowe kawiarnie z klimatem ☕. W wolnym czasie biegam 🏃♀️, czytam reportaże i uczę się języków obcych – bo świat zawsze warto rozumieć szerzej. 🌎
Wierzę, że dziennikarstwo może zmieniać rzeczywistość – krok po kroku, tekst po tekście. 💪🧡
